Wprawdzie dzisiaj na chwilę wyjrzało słońce, ale i tak robi się coraz bardziej jesiennie. A jak jesiennie, to wiadomo - szale, kominy, czapki, wristwarmersy. I w ogóle wszystko, co chociaz trochę ociepli życie.
Trzymam się tej linii programowej i szalikuję do oporu. Na warsztacie mam w tej chwili cztery rzeczy (cztery na już, bo jakby policzyć wszystko, to pewnie dobiłabym do dziesiątki. W poniedziałek przyszła nowa dostawa włóczek: dwie alpaki (cieniutkie na zwiewne jesienne szale), angora de luxe (na komin) i wełna z akrylem na męski szal.
Wszystko od razu trafiło na druty. No, prawie wszystko:) Grafitowego szala jest już połowa, bo włóczka mięsista i robi się bardzo szybko.
Komina jest maleńki kawałek, ale już wiem, że będzie wyglądać fajnie.
A z szarej alpaki robi się coś takiego:
Żałuję, że nie mam trzech par rąk, mogłabym wszystko dziergać jednocześnie:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.