środa, 22 września 2010

Szalikowo

Skończyłam dwa kolejne szale, a właściwie szaliki. Pierwszy, ażurowy, jest zrobiony z włóczki alpaca T/25, druty nr 2,5 (dawno na takich nie robiłam:)). Poszło trochę ponad pół motka.
Polubiłam tę włóczkę - jest cienka i bardzo przyjemna w robocie. Wcześniej zrobiłam z niej drugi szal z tego wpisu. Jeszcze z bliska:


Drugi szal to już coś typowo zimowego: dwa motki Lanagold (akryl z wełna pół na pół), druty nr 4. Bardzo przyjemna odmiana po wszystkich ostatnich cieniznach. Szal jest typowo męski, dość wąski, nie za długi. A wygląda tak:

czwartek, 16 września 2010

Jesień buch, druty w ruch:)

Wprawdzie dzisiaj na chwilę wyjrzało słońce, ale i tak robi się coraz bardziej jesiennie. A jak jesiennie, to wiadomo - szale, kominy, czapki, wristwarmersy. I w ogóle wszystko, co chociaz trochę ociepli życie.

Trzymam się tej linii programowej i szalikuję do oporu. Na warsztacie mam w tej chwili cztery rzeczy (cztery na już, bo jakby policzyć wszystko, to pewnie dobiłabym do dziesiątki. W poniedziałek przyszła nowa dostawa włóczek: dwie alpaki (cieniutkie na zwiewne jesienne szale), angora de luxe (na komin) i wełna z akrylem na męski szal.


Wszystko od razu trafiło na druty. No, prawie wszystko:) Grafitowego szala jest już połowa, bo włóczka mięsista i robi się bardzo szybko.




Komina jest maleńki kawałek, ale już wiem, że będzie wyglądać fajnie.




A z szarej alpaki robi się coś takiego:


Żałuję, że nie mam trzech par rąk, mogłabym wszystko dziergać jednocześnie:)

czwartek, 9 września 2010

Zaklinam pogodę

Nowym obrazkiem w tle zaklinam:) Wprawdzie do jesieni jeszcze trochę czasu (chociaż kto by pomyślał, sądząc po tym, co się dzieje za oknem), ale mam nadzieję, że jak już się do nas doczłapie, to będzie wyglądać jak nowe tło. Albo jeszcze ładniej:)

poniedziałek, 6 września 2010

Kobaltowy merynos skończony

Więc się chwalę:) Wygląda tak:


Włóczka to Merinos fine firmy ISPE - nie powiem, trochę się z nią męczyłam. Jest bardzo cienka, do tego jeszcze naciąga się w robocie. Z tępymi drutami nie ma co do niej startować. Uratowały mnie KnitPro nr 3,25. Ale za to jak teraz na to patrzę, to widzę, że zdecydowanie było warto:)

Szal jest niesamowicie miękki i delikaty, bardzo lejący. Kolor ma zdecydowanie obłędny - a już na czarnym tle wygląda po prostu rewelacyjnie. Można go zapętać na szyi (jako cienki szal wiosenno-jesienny) albo zarzucić na ramiona jako dodatek do małej czarnej.


Po zblokowaniu ma prawie dwa metry długości (co w trakcie i na mokro było lekko problematyczne z powodu braku odpowiedniego miejsca). Za to druga rzecz problemu nie zrobiła, bo nie trzeba jej było blokować. Wręcz przeciwnie, w tym przypadku blokowanie jest totalnie niewskazane:)

Zimno się robi, szyje marzną, a że nie każdy lubi szaliki, zabrałam się za neckwarmery, zwane u nas kominami. No dobrze, kominy przeważnie są wyższe i można w nich schować całą głowę - a ten jest zdecydowanie naszyjny:


Druty nr 3,5, niecały motek Lavity od Madame Tricote (która podobno zbankrutowała - a szkoda), wzór... No cóż, z wzorem mam pewien problem. Tzn. nie tyle z wzorem, co z jego nazwą. Jakaś wersja patentowego? Ściągacz angielski? Nie wiem - wiem za to, że to pierwszy wzór jakiego się nauczyłam po ogarnięciu różnicy między oczkiem lewym a oczkiem prawym:) A miałam wtedy niecałe 10 lat. W każdym razie robi się to jak ściągacz, tylko prawe przerabia się rząd niżej. Dzięki temu ściągacz jest bardziej wypukły i puchaty.



Ten wzór doskonale nadaje się na wszelkiego rodzaju szale - zwłaszcza z puchatej włóczki. Wtedy człowiek ma wrażenie, że właśnie zawinął się chmurką:) Nawet jeśli to chmurka burzowa - tak, na drutach mam już kolejny, tym razem w kolorze morsko-sztormowym.